RODZICE

NAUCZYCIELE

"Przez bajki w świat"

OSIĄGNIĘCIA

Patron szkoły PDF Drukuj Email
Wpisany przez Maryla Łomża   
niedziela, 02 października 2011 01:00

Działo się to w Warszawie, w kancelarii parafii Zbawiciela, 7 września 1922r. stawił się Stanisław Baczyński, wraz z małżonką Stefanią oraz chrzestnymi: Adamem Zieleńczykiem i Pauliną Kmitą w celu ochrzczenia dziecka płci męskiej, urodzonego 22 stycznia 1921r. o szóstej rano w Warszawie, przy ulicy Bagatela. Pod numerem 10. Dziecięciu temu dano na chrzcie imiona: Krzysztof, Kamil.

Krzysztof był jedynakiem wychowywanym w nieustannej, czułej troskliwości matki i babki, często pozbawiony opieki ojca, w dzieciństwie chorowity, zwykle wyjeżdżał z matką dwa razy w roku w góry lub nad morze. Matka kochała Krzysia niezwykłą miłością, co i on jej odpłacał nieustającym uczuciem. Wyjazd z lipca 1929r. odżył po latach w muzycznym liryku:

„Sur le Pont d’Avignon”.

Ten wiersz jest żyłką słoneczną na ścianie.

 

Dopiero jako 16-letni chłopak wyjechał pierwszy raz bez matki na wakacje do Zakopanego. Tam zostaje zauważony przez dziewczęta, które dostrzegły w nim urodziwego mężczyznę. Był blondynem o delikatnych, regularnych rysach, niebieskich oczach i ciemnych rzęsach, w wielu wspomnieniach powracają właśnie oczy „głęboko osadzone, marzycielsko-żartobliwe, i z długimi rzęsami, czułe i piękne”.

Baczyński, po śmierci ojca w 1939r. mieszkał tylko z matką. Poeta tworzy wielkie, ważne dzieła: „Serce jak obłok”, „Przypowieść”, „Szklany ptak”, „Olbrzym w lesie”. W listopadzie 1941r. powstał utwór o jednoznacznie brzmiącym tytule „Pokolenie”, pierwszy, w którym poeta wypowiada się w imieniu własnej generacji:

Pokolenie

Do palców przymarzły struny
z cienkiego krzyku roślin.
Tak się dorasta do trumny,
jakeśmy w czasie dorośli.[…]

Każdy – kolumną jesteś,
na grobie pieśni własnych
zamarzły. Czegoż ty jeszcze?
To śmierć – to nie włosy blasku.

To soli kulki z nieba?
Czy łzy w krzemień twarzy tak wrosły?
Czy ziemia tak bólem dojrzewa,
jakeśmy w czasie dorośli?

W tym „dorastaniu w czasie” jak się „dorasta do trumny” musiało być miejsce na miłość i to miłość spełnioną, bez której życie nie miałoby sensu.

Zanim jednak opowiemy o miłości Krzysztofa i Barbary, poświęcimy nieco uwagi scenerii, na tle której spełniła się ich miłość do końca. Oboje byli piękni i młodzi. Anna Świrszczyńska słynna poetka tak pisała o nim:

„Wyglądał na człowieka, który nawet w czasie towarzyskiej rozmowy nie przestawał prowadzić monologu wewnętrznego ze sobą. Patrzyłam na niego z ciekawością. Był już sławny i co tu gadać – taki piękny… „

A jego ciotka tak go zapamiętała:

„On był gdzieś zupełnie poza tym światem. Zawsze taki świetlisty. Przystojny. Był taki książęcy…”

Baczyński pisał o miłości, pisał z myślą o Basi i dla Basi, o której zaraz po poznaniu powiedział do matki, że spotkał dziewczynę swojego życia, zachwycającą, mądrą, inteligentną i świetnie obeznaną w literaturze. Poznali się na komplecie logiki podziemnego Uniwersytetu Warszawskiego, był to 1 grudnia 1941 roku, a już trzy dni później na imieninach Barbary poprosił ją o rękę. „Była to miłość od pierwszego wejrzenia – wspomina po wojnie matka Basi, Feliksa Drapczyńska – i małżeństwo z wielkiej miłości, odpowiadali sobie intelektualnie, rozumieli się. „

Poeta, jakby na przekór wszystkiemu przywoływał w wojennych lirykach szczęśliwy czas:

Wróble, 1943r.

„Dzień wróbli i jasności!
W dzbanuszkach małych ptaszków
świat się ustał miłością,
niefrasobliwa łaska.

Na wyciagnięcie ręki
mam czystość ich, puszystość
jakbym dotykał ciebie
gałęzią ich- wielolistna.

Niebo się ziemi skłania
leżąc śniegiem na drzewach
oczy mrużysz, zasłaniasz
piórka w blasku nagrzewasz.

Nie zerwiesz się, nastroszysz
ciepło ptasiego futra
odpowiesz wróblim głosem
w moją ciemność - malutka.

Bo w tym śniegu ludzie -
- my z czarnymi sercami.

Ziemio przez nas zabita,
rzesza tych ptaków czystych
Módl się za nami!”

Nawzajem byli z siebie dumni i oceniali swoją wyjątkowość. Koleżance swojej Basia mówiła: „Kiedyś będę dumna, że jego uczyli. Mój mąż jest poetą, wybitnym poetą.”

Basia i Krzysztof na zajęcia przychodzili zawsze razem, była to para nierozłączna, ona żyła jak bezcenny cień męża, była od chronienia, załatwiania, dbania, on od tworzenia. I robił to doskonale, wiele jego utworów to erotyki adresowane do żony.

Serce jak obłok

poemat
Matce
I
„W takich nocach się lęgną
same mary tylko i skrzydła nawałnic.
Takie noce się kann i
przez wiatr oderwaną ręką.
Takie noce dymią padliną-
gnijącym runem obłoków;
błądzący po nich giną
w lęku i mroku.
Takie noce rodzą tylko zwierzęta:
konie bez głów i koty ziejące płomieniem,
i płynie w nich ziemia przeklęta
głuchym strumieniem.
Jakże te noce przemógł,
które rosną jak trupi obrzęk
i jak ryby duszą się niemo?
Jakże w nich zrodził się olbrzym? „[…]

3 czerwca 1924r. w kościółku na Solcu o 10 rano Basia w kremowym z bukiecikiem konwalii, Krzysztof w ciemnym garniturze wzięli ślub. Jarosław Iwaszkiewicz pisał o tek uroczystości:

„Byłem na ślubie Baczyńskich w cudowny czerwcowy dzień 1942r. Bzy w tym roku kwitły specjalnie obficie i zjawiłem się na tym obrządku ze snopem tych kwiatów. Po ślubie powiedziałem do kogoś: właściwie wygląda to na pierwszą komunię. Oboje Baczyńscy bardzo młodzi, niewielkiego wzrostu, rzeczywiście zdawało się, że to dwoje dzieci klęczy przed ołtarzem.”

Swojej młodziutkiej żonie Krzysztof przygotował specjalny prezent ślubny – sporządzony, własnoręcznie ozdobiony tomik „W żalu najczystszym”, złożony z 18 wierszy, z dedykacją: „Mojej kochanej Basieńce w dniu naszego ślubu – Krzysztof”. Były to najważniejsze i wybrane przez poetę utwory o różnorodnej tematyce, np. wiersz, który był poetyckimi oświadczynami na samym progu ich miłości:

Wyroki

Po ślubie nowożeńcy wyjechali do Radości, tu powstaje wzruszający erotyk o pięknym tytule:

Pragnienie

"Co dzień kochając Cię płaczę,

tęsknię za tobą - patrząc,

oczy mi poieleją,

wiedzą, że nie zobaczą..."

Piosenka

Ona:
Słońce, słońce w ramionach
czy twego ciała kryształ pełen
owoców białych, gdzie zdrój zielony tryska
gdzie oczy miękkie w mroku,
tak pół mnie, a pół Bogu,
gdzie oczy miękkie w mroku,
tak pół mnie, a pół Bogu.

On:
Twych kroków korowody,
w urojonych alejach twe odbicie
u wody jak w pragnieniach, w nadziejach
twoje usta u źródeł
to syte, to znów głodne.
I twój śmiech i płakanie
nie odpłynie, zostanie.

Razem:
Uniosę je, przeniosę
jak ramionami głosem
w czas daleki wysoko,
w obcowanie obłokom,
tak pół mnie, a pół tobie.
       

Po ślubie młodzi zamieszkali w Warszawie wraz z matką Krzysztofa, która okazywała synowej wielką niechęć. Liczne konflikty doprowadziły do wyprowadzki Stefanii Baczyńskiej do Anina, a w domu młodych nastąpił spokój. Powstały wtedy takie wiersze jak: „Modlitwa I”. „Modlitwa II”, „Modlitwa III”, „Tren I” i „Elegia”.

W mieszkaniu na Hołówki spędzili 2 lata, do wybuchu powstania. Niemal wszyscy podkreślali ich bliskość, wzajemne oddanie i próby przeciwstawienia się prozie okupacyjnego życia i świętowali imieniny, kolejne miesiące poznania, Krzysztof obdarowywał Basię własnoręcznie wykonanymi tomikami wierszy, zawsze z czułą dedykacją. Pół roku po ślubie napisał wiersz

„Narzeczona”

„Ona stojąc w jeziorze ręce obraca do góry
i z nich unoszą się z wolna kwiaty i białe motyle,
kiedy pod kolanami w wodzie mkną ciche chmury,
niebo się szybko przetacza. Ona się fali przychyla
i bierze w dłoń otwartą jak pyszczek różowy kuny
niebieskie łodyżki wody, które się prężą jak struny
i grają cicho i miękko:
„W kwiaty nas zamień, panienko”.
Więc ręce zwraca w górę i krople wypryska wysoko,
czyni z nich liście i jabłka, węże i srebrne jaszczury;
zanim opadną znowu, jeszcze podobne są głogom,
co kwitną. Potem, gdy spadną, przemkną w nich szybko chmury.
Ona się z wolna zawróci unosząc z sobą odbicie,
nie wiedząc jeszcze, czy w sobie, czy w wodnym obrazie prawdziwa,
patrzy w kryształ powietrza i widzi dalekie życie,
raz zapylone trakty, to znowu potoków grzywę.
Nie wie i jeszcze czeka. Wtedy na brzegu, w kotlinie,
rycerz ogromny przystaje i jabłko wyciąga na dłoni,
błękitne jak kropla nieba. Ona ku niemu płynie,
powietrze w krąg rozgarniając, co jak pod skrzydłem dzwoni.
Potem ich las zamyka. I tylko drzewa dojrzałe
tak samo stoją w głębinie, jakby najmocniej kochały”.

Mieszkanie Baczyńskich od połowy 1943r., gdy poeta wstąpił do Szarych Szeregów, stało się punktem kontaktowym, skrytką na broń. Wiosną 1943r. powstaje kilkanaście utworów, np. „Byłeś jak wielkie stare drzewo”, „Ciemna miłość”, „Dzieło dla rąk”, „Dwie miłości” i liryczne arcydzieło „Niebo złote ci otworzę”.

Niebo złote ci otworzę

Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior,
zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne ptasi świt.

Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył. […]

Ich w miarę ustabilizowaną sytuację życiową zmieniła decyzja Krzysztofa o przystąpieniu do walki zbrojnej. Jak znaczna część maturzystów z Batorego trafił do grupy szturmowej Szarych Szeregów, do oddziałów o specjalnych zadaniach bojowych. Widać już było po poezji Krzysztofa, że żyje jakby w dwóch światach. W wiersz „Spojrzenie” mówi:

Spojrzenie

"I jeden z nas - to jestem ja,

który pokochał. Świat mi rozkwitł...

A drugi z nas - to jestem ja

którym nienawiść drżącą począł".

Wszyscy, którzy dowiedzieli się o wstąpieniu poety do podziemnej armii nie potrafili ukryć zdumienia. Zbigniew Wasilewski tak zapamiętał swoją rozmowę na ten temat z Barbarą, która powiedziała, że wielu ją i Krzysztofa namawiało do wycofania się z ruchu oporu ale „On nie może tego zrobić – mówiła Barbara – Ja nie będę o tym z nim rozmawiać, bo ja się z tym zgadzam”.

Baczyński uwierzył w mit poety – żołnierza, który sam w swoich utworach kreował świat rozdwojony na miłość i walkę, zapragnął pokazać, że jest równy z innymi. Usiłowano go wybronić przed swym świadomie wybranym przeznaczeniem, lecz sam domagał się wysłania na pierwszą linię.

Pomimo okrucieństwa wojny poeta nie przestaje mówić o miłości, ale niemal każde jego słowo budzi grozę. Taka miłość miała swoją wymierną najwyższą cenę. Problematyce tej poświęcił swój utwór „Wybór”.

Krzysztof Kamil Baczyński był poetą o ukształtowanej świadomości, wojna zmusiła go do podjęcia trudnych decyzji życiowych, jak i do korekty własnej twórczości, zgody na nieuniknioną jej utylitarność, bo taka właśnie była poezja żołniersko-powstańcza.

Prawo do własnego głosu dawała mu poezja miłosna. To właśnie miłość była tą ocalającą arką, MIŁÓŚĆ – symbol niezniszczalności życia, dająca azyl, pozwalająca zapomnieć, dodająca sił do walki i wiary w powstanie. Doniosłość poezji Baczyńskiego polega na tym, że poeta wybrał ostatecznie postawę żołnierza, ale nie zrezygnował z życia osobistego, które stanowiło antidotum na okrutną rzeczywistość. Temu problemowi poświęcił Baczyński utwór „Wybór”.

 

Na początku lipca 1944r. Krzysztof i Barbara zostali zaproszeni przez pisarza Jerzego Zagórskiego do Wieliszewa, miejscowości letniskowej nieopodal Legionowa. W przypiskach bibliograficznych autor napisał: „Na wsi wędrujemy z psem przez las. Są to chwile spokojnej radości, pierwsze chyba od 1941r.”

Ze wspomnień syna Zagórskiego wynika, iż Baczyński był przeciwnikiem Powstania, chociaż nie uchylał się od konspiracji. Uczestniczył w podziemnym życiu literackim, w mieszkaniu u niego była kryjówka z bronią i radiostacje.

W Wieliszewie spędzili najpiękniejszy miesiąc swojego życia, jak się okazało ostatni. Zagórski nigdy nie mógł sobie darować, że pozwolił Krzysiowi i Basi wyjechać do Warszawy, gdzie dopełnił się ich los. We wspomnieniach napisał:

„Było nas tylu dojrzałych ludzi. Nie umieliśmy samą liczebną przewagą i autorytetami natrzeć na niego i zmusić, i wytłumaczyć, że nie ma co szukać na tych wojskowych ćwiczeniach podziemia, on – szczupły, dwudziestoletni, chory na astmę z aureolą talentu nad czołem… dlaczego tego nie potrafiliśmy…?”

Baczyński po namowie Ryszarda Dobrowolskiego – autora piosenek powstańczych, napisał trzy piosenki żołnierskie: „Raz, dwa, trzy, cztery, niech ambasador nosi ordery”, „Maszeruje pluton” i „Barbara”, w której mowa o jego Basi. Piosenka cieszyła się ogromną popularnością wśród Grup Szturmowych Szarych Szeregów:

„Trzeba będzie mundur wdziać,

o Barbaro

nocą w łóżku z gliny spać,

o Barbaro

zamiast wanny – wody rów

o Barbaro

Lecz cóż znaczy prysznic z kul, z kartaczy,

kiedy z nami będzie znów

o Barbaro, o Barbaro

w ogień śmiało z nami idź

bo wesoło z naszą wiarą,

nawet nosem w piachu ryć.”

27 czerwca 1944r. powstała pieśń, którą po latach śpiewała Ewa Demarczyk „Z lasu”.

Po powrocie z Wieliszewa Baczyński napisał swój ostatni utwór, jeden z najwybitniejszych w całym dorobku:

„Gdy za powietrza zasłaną”, datowany na 13 lipca 1944r.

Były to ostatnie słowa poety, ale nie ostatnie jakie wyszły spod jego pióra. 25 lipca 1944r., tydzień przed powstaniem, a 10 dni przed śmiercią napisał list do matki. Krzysztof cały czas cierpiał z powodu niemożności ułożenia relacji między dwiema najbliższymi sobie osobami, które tak kochał.

Fragmenty listu:

„Mamuśko najdroższa,

Odkąd się z Tobą rozstałem, nie mam chwil spokoju. Byłaś tak zdenerwowana i ja tak samo, że nie ułożyliśmy się nawet dobrze, kiedy się zobaczymy. Chciałem kilka razy do Ciebie jechać, ale zawsze wypadały mi te moje sprawy. Nie martw się niczym. Jakoś sobie damy radę. Wiem, że nam się nic nie stanie. Bądź spokojna o mnie, na pewno nic mi nie będzie. Pilnuj siebie i zdrowia i nie przejmuj się. Jeszcze jest tyle do zrobienia. Myślę o Tobie, napisz do mnie parę słów, żeby mnie uspokoić.

Całuję Cię mocno. Twój Syn.”

1 sierpnia 1944r. nie zdążywszy nawet pożegnać się z Basią, Krzysztof udał się na odprawę swojego plutonu w Śródmieściu, przy Focha, nowe rozkazy o koncentracji na Woli nie dotarły do podchorążego Krzysztofa. Wraz z pięcioma kolegami przyłączyli się do oddziału walczącego w okolicach Placu Teatralnego, brali udział w ataku na pałac Blanka, i tam właśnie 4 sierpnia Krzysztof Baczyński został ugodzony w głowę kulą niemieckiego snajpera.

Barbarę powstanie zaskoczyło w rejonie placu Piłsudskiego, całą noc przesiedziała w piwnicy. Była o krok od męża, ale nic o tym nie wiedziała. Przez cały czas usiłowała dowiedzieć się czegoś o Krzysztofie ale bezskutecznie. 26 sierpnia została ranna i 1 września zmarła po nieudanej operacji głowy. Przed śmiercią powtarzała:

„Idę do ciebie, już idę do ciebie…”

Po śmierci Barbary, państwo Drapczyńscy zostali wywiezieni na roboty do Niemiec. Pani Stefania Baczyńska nie chciała wierzyć w śmierć syna. Dopiero po ekshumacji, gdy zobaczyła medalik od pierwszej komunii świętej z wyrytymi inicjałami nie miała już wątpliwości.

 

Krzysztof i Barbara, już na zawsze młodzi dwudziestoletni, spoczęli we wspólnym grobie na Powązkach, między kwaterami „Zośki” i „Parasola”. Zatrzymując się przy tej mogile, powtórzmy za poetą:

„Myślisz, że z Boga musi być ta miłość,

dla której młodość w grobie się przesniło.”

 

Podsumowaniem refleksji o K. K. Baczyńskim niech będzie jego na wskroś prywatne Exegi monumentum:

„Nie dałem ci jabłoni ziemskiej, co sytość niesie,

Wyrosłem ja na chmurach jak dzika jabłoń w lesie.

Ale mam źródło w sercu jak żywy pieniądz,

Unieś się we śnie, spojrzyj w lustro jego nad ziemią.

Nie szukaj mnie w słabości, źródła mego nie mijaj,

Nie umiera w nim ciało, dusza wieczność w nim żyje.”


Zmieniony: poniedziałek, 17 października 2011 16:33
 



BIP Zespół Szkół Nr 1




Fanpage

KALENDARZ SZKOLNY

                                                                                                             

Klub języka angielskiego

SPOSÓB NA TEATR

WFOŚiGW

WYCIECZKI

 

 




Stworzone dzięki Joomla!. Designed by: free joomla themes  Valid XHTML and CSS.